Na polskim rynku w tym roku pojawiła się zupełnie nowa pozycja od Wydawnictwa Farmaceutycznego: Vademecum Farmaceutyczne: Leki pierwszego wyboru. Jak rozpoznać i leczyć najczęstsze schorzenia i dolegliwości. Wielu z Was prosiło o jej recenzję – poniżej opisuję, jakie są według mnie największe zalety oraz wady tej książki, odpowiadam także na nurtujące Was pytania. Na Instagramie możecie zobaczyć też krótkie nagranie, na którym pokazuję Wam faktyczny wygląd Vademecum i prezentuję fragmenty i układ książki (film znajdziecie tutaj).
Studia a rzeczywistość: jak to jest z naszą wiedzą w praktyce?
Po zakończeniu studiów farmaceutycznych można by założyć, że wiedzę na temat leków i ich zastosowań wszyscy absolwenci powinni mieć w małym paluszku. Niestety, po pierwszych kontaktach z pacjentem, dociera do nas, że nauczenie się wszelakich nazw i zastosowań substancji aktywnych stosowanych na całym świecie, ale niekoniecznie w Polsce (a często i tych już od lat niestosowanych… kto przebrnął przez zajęcia z farmakologii, na pewno jest świadom, o czym mówię) średnio przekłada się na szybką i sprawną poradę lekową, której chcielibyśmy udzielić pacjentowi.
Na zajęciach z farmakologii uczymy się o substancjach aktywnych, a nie o konkretnych preparatach*. Często wiąże się to z nieznajomością, w jakiej postaci leku ta substancja występuje oraz czy jest preparatem OTC, czy wydawanym tylko na receptę. Stosunkowo mało uwagi poświęca się też „mało znaczącym” schorzeniom. Ile na zajęciach poświęcono czasu nad sposobami leczenia aft, żylaków, czy radzeniu sobie z bolesnym ząbkowaniem u niemowląt? Niewiele, często – praktycznie nic. Z reguły nie są to trudne zagadnienia, jednak by szybko i świadomie pomóc, musimy mieć podstawową i aktualną wiedzę na ich temat.
Jakie są zalety Vademecum?
- W książce poruszone jest aż 91 tematów (!), z którymi pacjenci często w ramach pierwszej pomocy udają się do apteki ogólnodostępnej (pełną listę znajdziecie tutaj, w zakładce Spis treści i przedmowa). Nie wiem, jak to wygląda na innych uniwersytetach, ale o tych bądź co bądź popularnych dolegliwościach nie mówiło się bardzo dużo na moich zajęciach.
- Zdecydowaną zaletą tej książki jest podawanie bibliografii na zakończeniu każdego rozdziału. Znacząco ułatwia to znalezienie interesującego nas źródła i dalsze zgłębienie poruszonego tematu, pokazuje też, że dane, które przedstawione są w tej książce, oparte są na wynikach aktualnych badań.
- Kolejnym dużym plusem jest przedstawienie w każdym rozdziale preparatów, które dostępne są na polskim rynku. Jest to duże ułatwienie zwłaszcza dla stażystów i osób stawiających pierwsze kroki w aptece, bo po zajęciach ze wspomnianej we wstępie farmakologii ciężko było wywnioskować, co stosuje się obecnie w Polsce, a co jest dostępne tylko poza granicami kraju. Pozwala to też na zapoznanie się z preparatami – wiadomo, po jakie produkty przy danym schorzeniu możemy sięgać na naszej aptecznej półce.
- Książka ta kierowana jest głównie do farmaceutów, w związku z czym proponowane w niej leki pierwszego wyboru są najczęściej preparatami OTC, które możemy wydać pacjentowi bez recepty. Substancje aktywne i preparaty, w których się znajdują, podane są w formie czytelnych list czy tabel.
- Autorzy książki zwracają szczególną uwagę na EBM – Evidence Based Medicine (medycynę popartą dowodami naukowymi). Poruszają temat mitów dotyczących stosowania niektórych środków w danych schorzeniach, zawsze decyzje o doborze lub przeciwwskazaniu do stosowania danej substancji popierając wynikami badań naukowych.
- Po każdym rozdziale, poza wyszczególnioną bibliografią, autorzy zostawili miejsce na własne notatki. Na samym końcu książki przygotowano także ponad 20 stron do samodzielnego wykorzystania.
- Papier, z którego wykonana jest ta książka, jest przyjemny w dotyku, wydaje się być wytrzymały, dobrze się z niego czyta.
- Warto zwrócić uwagę na jeden z rozdziałów – autorzy skupiają się w nim na wytłumaczeniu czytelnikowi sposobów, w jaki powinno pozyskiwać się rzetelne informacje. Pokazują, na jakiej podstawie należy stopniować jakość znalezionych przez nas wyników badań i poziom wiarygodności wykorzystywanych masowo źródeł wiedzy. Warto przeczytać nie tylko dla doedukowania się z zakresu umiejętnego korzystania z badań naukowych. Bardzo ważnym aspektem jest także edukacja pacjentów. Często ich głównym źródłem wiedzy medycznej są spostrzeżenia i uwagi rodziny czy znajomych (nieposiadających odpowiednich kwalifikacji do udzielania tego typu porad), reklamy w radiu czy telewizji oraz kontrowersyjne artykuły w prasie, której często bardziej zależy na „klikalności” tematu niż na jego rzetelnym przedstawieniu.
- Wygodny i pomocny jest także alfabetycznie ułożony spis treści (łatwość w znalezieniu interesującej nas jednostki chorobowej). Na końcu książki znajduje się także indeks preparatów i substancji aktywnych.
Jakie są wady Vademecum?
Większych wad póki co nie widzę, może po paru miesiącach użytkowania będę już mogła powiedzieć coś więcej. Jedyna rzecz, która mi przeszkadza i na pewno będzie wpływać na moją wygodę użytkowania tej książki jest jej format. Vademecum wydane jest w formacie A5, przez co książka jest dość gruba. Przy większości tematów trzeba ciągle przytrzymywać książkę, by nie zamknęła się w trakcie czytania. Dodatkowo, przez niewielki rozmiar i sporą grubość, mimo wydzielonego miejsca na notatki, na pewno nie będę korzystać z tej przestrzeni. Pisanie w Vademecum jest dla mnie po prostu bardzo niewygodne.
Jest jeszcze jedna kwestia, dla której wolałabym, by książka została wydana w formacie A4. W takim układzie tematy często mieściłyby się na jednej czy dwóch stronach. Przy małej ilości czasu, gdy chcemy szybko sprawdzić informacje, byłoby to dużo wygodniejsze rozwiązanie. Byłoby mi też łatwiej jako typowemu wzrokowcowi porównać informacje z poszczególnych podrozdziałów i łatwiej zapamiętać informacje.
Jednak tak jak napisałam powyżej, rozmiar Vademecum, który ja osobiście uważam za wadę, dla innych użytkowników może być zaletą – jest to tylko moja subiektywna opinia. Jestem ciekawa Waszego zdania na ten temat.
Dla kogo NIE jest ta książka?
Vademecum nie nauczy i nie uporządkuje Wam wiedzy na temat leków, ich efektów ubocznych i przeciwwskazań do stosowania. W związku z tym kupowanie tej pozycji przed zakończeniem zajęć z chemii leków i farmakologii jak dla mnie mija się z celem. Moim zdaniem jeśli chcecie ją kupić, by korzystać z niej jeszcze na uczelni, najlepszym momentem na zakup będzie ostatni rok studiów – kiedy to wiedza z poprzednich lat zbierana jest w całość i wymaga się od Was holistycznego podejścia do pacjenta, chociażby na zajęciach z opieki farmaceutycznej.
Według mnie za dużo z niej nie skorzystacie na wcześniejszych latach studiów. Dodatkowy aspekt warty rozpatrzenia: co jakiś czas leki (zwłaszcza OTC) jak i suplementy diety pojawiają się pod nowymi nazwami handlowymi, niektóre są wycofywane, wprowadzane są też nowe produkty. W związku z tym najlepiej kupić najnowszą wersję Vademecum (mam nadzieję, że zbiór będzie odpowiednio często aktualizowany, póki mamy pierwsze wydanie 2020) tuż przed Waszym wejściem na rynek apteczny.
Komu poleciłabym Vademecum?
Komu więc polecałabym tę pozycję? Wszystkim osobom, które właśnie wybierają się na sześciomiesięczny staż do aptek. Mają one uporządkowaną wiedzę z farmakologii, ale nie kojarzą jeszcze preparatów stosowanych na polskim rynku, w tym przede wszystkim preparatów OTC. Wychodzę z założenia, że brak znajomości konkretnych preparatów na początku kariery zawodowej jest normalny. Nikt po studiach nie powinien wymagać, byśmy znali nazwy handlowe wszystkich preparatów na poszczególne schorzenia. Jasne jest, że z czasem zaczniemy zapamiętywać i kojarzyć, jakie substancje aktywne kryją się pod nazwami poszczególnych preparatów, jednak na początku pracy brak tej wiedzy może być po prostu stresujący. Osobiście cieszę się, że Vademecum trafiło w moje ręce i chętnie będę z niego korzystać, gdy tylko zacznę staż w październiku. Po kilku miesiącach dam znać, jak pracowało mi się z tą książką na co dzień.
Jesteście zainteresowani kupnem Vademecum, a może macie je już w swoich biblioteczkach? Z jakich innych pozycji korzystacie w Waszej pracy? Dajcie nam znać tutaj!
—–
* nie zrozumcie mnie źle – uważam, że to jak najbardziej słuszny sposób nauczania! W związku z tym, że nazwy handlowe preparatów często się zmieniają, pojawia się także coraz więcej leków generycznych, wykuwanie ich na pamięć mija się z celem i cieszę się, że uczelnie tego nie praktykują! Chodzi mi tylko o stres w momencie szukania opakowania preparatu po substancji aktywnej, a nie po nazwie handlowej, kiedy to w aptekach najczęściej mamy produkty ułożone alfabetycznie właśnie według nazw nadanych przez producentów leków czy suplementów.